W poszukiwaniu Złotego Graala
Mechanizm ustawiania reklam na Facebooku jest tak intuicyjny w obsłudze i posiada tak wiele możliwości, że zaczynamy wierzyć, że od jego magicznego ustawienia, zależy w całości sukces naszej kampanii. Zapominamy o jakości samej reklamy.
Ech, kto nie usiadł do stworzenia swojej pierwszej kampanii na Facebooku i nie zachłysnął się możliwościami jakie daje ta platforma, niech pierwszy rzuci kamieniem! Kreator reklam pozwala nam bardzo precyzyjnie wyselekcjonować naszych wymarzonych odbiorców. Możemy dowolnie wybrać sobie grupę, do której będziemy kierować reklamy, pod względem wieku, zamieszkania, zainteresowań, nawyków konsumenckich, sytuacji materialnej, etc. Osobno możemy puścić grupę reklam do singli, a osobno do osób, które posiadają dzieci. Jeśli mamy taką chęć, możemy sobie na podstawie osób, które odwiedzają naszą stronę, oglądały nasz film lub lubią nasz fanpage, stworzyć grupę reklamową „podobni do” i do niej kierować swoje reklamy. Nic nie stoi również na przeszkodzie, abyśmy wyświetlali się z naszymi przekazami tylko np. na telefonach lub komputerach stacjonarnych. Ba, wyliczam już na kilka dobrych linijek, a dopiero liznąłem temat. Możemy przecież bardzo skutecznie pobawić się wykluczeniami określonych grup osób. Możemy nie wyświetlać się osobom, które były na naszej stronie, ale które już dokonały zakupu. Możemy wykluczyć całkowicie osoby, które interesują się sportem albo mieszkają w danej miejscowości. Możliwości są naprawdę ogromne!
Do tego dochodzi jeszcze mechanika reklamy. Pierwszy etap to wybór celu reklamowego. Potem mogę zdecydować o tym, w którym miejscu będę się wyświetlać na Facebooku, a w którym nie. Część reklam mogę wyświetlać tylko np. na Instagramie, a część tylko np. w Messengerze czy w prawej kolumnie, etc.
Jeśli wyniki będą złe, spróbuję innych ustawień, bo na pewno gdzieś tu zrobiłem (-am) błąd! Gdzieś na pewno się znajduje ten Złoty Graal ustawień, ten zakopany złoty pociąg możliwości, który gdy tylko go odnajdę, moja kampania odniesie sukces.
Bo to, że moja grafika to właściwie jeden screen wycięty ze strony, nie ma o czym mówić. To, że na mobile ucina hasło i trochę logotyp, to nie szkodzi, bo przecież wszyscy znają moją firmę. Tekstu nie było czasu napisać, więc wziąłem opis produktu z zakładki na stronie. Na błędy ortograficzne i przecinek w niewłaściwym miejscu uwagę zwrócił ktoś w komentarzu pod postem, ale szybko poprawiłem i chyba nikt się nie zorientował.
Jakość kreacji
Czasem obserwuję, że bardzo skupiamy się na ustawieniach, samych możliwościach platformy, a to co najważniejsze, czyli kreację, zaniedbujemy. Wychodzimy z założenia, że pisać każdy może i potrafi, więc tekst reklamy „jakoś tam się napisze”. Że na grafikę wystarczy dać zdjęcie z dużym logotypem i jakoś to pójdzie. To zdumiewające, ale trafiają się klienci, którzy dysponują dużymi budżetami reklamowymi, ale skąpią pieniędzy na wykonanie grafik, dopracowanie tekstów, profesjonalne zrobienie zdjęć. Lekką ręką wydają pieniądze na kampanie, które nie mają szansy się powieść lub które mają od samego początku mocno pod górkę, bo porównując je z kreacjami konkurencji, wypadają blado.
Zapominamy, że finalnie o tym, czy nasz klient kliknie w reklamę nie decyduje nawet najlepiej skonfigurowana reklama, najpiękniejszy algorytm, a to, czy dana reklama mu się spodoba. Choćbyśmy najbardziej precyzyjnie wybrali grupę docelową, to co z tego, że się będziemy w niej wyświetlać, skoro nasza reklama nikomu nie przypadnie do gustu? Lepiej mniej czasu poświęcić na ustawianie i szukanie odbiorców, ale skupić się bardziej na grafikach i tekście reklamowym. Wtedy do naszej grupy i tak dotrzemy.
Pośpiech to zły doradca
My, ludzie z branży reklamowej, wiele niedoróbek tłumaczymy pośpiechem. Bo mamy deadline na dziś, jutro, pojutrze, a do wykonania jeszcze wiele innych rzeczy. Bo ten bilbord musi być powieszony już teraz, bo ktoś czeka na akceptację, bo mamy już podpisaną umowę, a kreację potem się podmieni. Sami usprawiedliwiamy swoje niechlujstwo. Usprawiedliwiamy też swoich klientów. Tłumaczymy sobie, że przecież im zwracaliśmy już na to uwagę, że mają tyle zamówień, że nie mają czasu myśleć o reklamie, że to branża B2B, a oni nie „umiejo w reklamy”. Z mojego punktu widzenia lepiej jest poczekać, przygotować coś, co naprawdę warto pokazać, niż skazywać się na falstart. Chapeau bas dla marketerów, którzy są zdeterminowani i potrafią to klientom wytłumaczyć!
Na koniec pozytywny przykład. Czy znają państwo popularną w Internecie pastę „Mój stary to fanatyk wędkarstwa”? Jeśli nie, warto zapoznać się z tematem i wygooglać sobie w Internecie ten tekst. Serwis OLX w nowej kampanii reklamowej sięgnął do tej słynnej internetowej historii o ojcu - miłośniku wędkarstwa i jego synu. Miniserial "Fanatyk. Historia prawdziwa" promuje usługę wypożyczalni w OLX. Robi to w kapitalny, ciekawy i niebanalny sposób. Każdemu bym życzył takiego pomysłu i wykonania, łącznie ze mną i mojej agencji. Ujął mnie jeden z komentarzy pod filmem: „Pierwszy raz w życiu sam z siebie wszedłem w reklamę, nie żałuję”, a pod nim 273 kciuków w górę.
Łukasz Cholewicki